Armia powinna nie tyko bronić
Z Romualdem Szeremietiewem byłym ministrem obrony narodowej, specjalistą od wojskowości rozmawia Łukasz Perzyna w portalu samorządność.pl
– Od początku zmian ustrojowych po 1989 r. kwestia bezpieczeństwa kraju nie budziła tak wielkiego i uzasadnionego zaniepokojenia Polaków. A ściślej, był taki moment, kiedy wpatrywaliśmy się, wstrzymując oddech, w przekazy światowych stacji telewizyjnych, gdy w Moskwie trwał pucz Giennadija Janajewa, mający utwardzić rozpadający się Związek Radziecki. Ale wtedy w sierpniu 1991 roku trwało to raptem trzy dni. Teraz pełnoskalowa rosyjska agresja na Ukrainę – już prawie trzy lata. Co zrobić, żebyśmy na powrót poczuli się bezpieczni?
– Recepta pozostaje zawsze ta sama i prosta. Jest nią posiadanie silnej armii, która ma moc odstraszenia wszystkich potencjalnych agresorów. W ich oczach stanowi wyraz siły naszego państwa. Poprzedni rząd, Zjednoczonej Prawicy, niewątpliwie zmierzał w kierunku budowy takiej właśnie armii. W tej chwili sytuacja przedstawia się gorzej, ponieważ nie wiadomo, co z planów poprzedniej ekipy zrealizuje ta nowa, która władzę objęła w wyniku wyborów z 15 października.
– Ale to nie jedyny problem?
– Zmieniła się, za sprawą wydarzeń, o które Pan pyta, sytuacja geopolityczna Polski, chociaż oczywiście pozostajemy wciąż w tym samym miejscu w Europie. Inaczej przedstawiała się nawet wówczas, kiedy Rosja atakowała Gruzję, czemu oczywiście słusznie się przeciwstawialiśmy. Jednak napadając Ukrainę pamiętnego 24 lutego 2022 r, Rosja ruszyła na Zachód.
– Co powinno to zmienić w naszym sposobie patrzenia na wojsko?
– Do pewnego momentu wydawało się, że armia potrzebna jest po to, żeby bronić granic i to nam wystarczy. I że uzupełniać tę jej rolę może korpus ekspedycyjny, gotowy do wysłania w misje poza granice kraju. Jednak gdy Rosja zaangażowała się w obecną wojnę, pojawiło się pojęcie wschodniej flanki NATO. I świadomość, jak istotną jej pozostajemy częścią. Teraz to dla nas kluczowe pojęcie i zadanie. W razie bezpośredniego zagrożenia państw bałtyckich, to Polska pierwsza powinna im pomocy udzielić. Oznacza to, że przed naszymi siłami zbrojnymi staje nie tylko zadanie obrony granic, ale szerszego reagowania w obszarze Międzymorza, że odwołam się tutaj do ważnej geopolitycznej kategorii.
– Co z tych nowych zadań wynika dla polskiego wojska?
– Potrzebujemy ciężkiego sprzętu i rakiet.
– I musimy się oswoić z przekazem czy przeświadczeniem, że być może przyjdzie nam bronić nie tylko siebie?
– To wynika wprost z naszej pozycji w Sojuszu Atlantyckim i z naszego miejsca na mapie w obecnej sytuacji. Kiedyś stanowiliśmy przedmurze. I teraz to pojęcie przedmurza powraca, wcale nie jako reminescencja historyczna, lecz kluczowa dla nas bieżąca kategoria geopolityki. Polska albo zagwarantuje bezpieczeństwo sobie i innym, naszym sojusznikom, albo temu zadaniu nie podoła. Pamiętamy, że I Rzeczpospolita pomimo znacznej do czasu potęgi, nie potrafiła tej siły zbudować. I wiemy, czym się to dla nas w historii skończyło.